Opinie po kursie metody Silvy

A

 

Opinie po kursie metody Silvy opublikowane na forum http://www.prawoprzyciagania.net/

Re: METODA SILVY

przez MagdaLooney » 18 wrz 2016, o 23:50

Witajcie! :)
Czas i na moja garść refleksji :)
Na kurs wybrałam się do miejscowości leżącej kawałek drogi od Poznania. Miałam w sobie sporo dziwnych obaw,nocki przed kursem właściwie nie przespałam.
Na miejscu spotkałam się z bardzo dużą dozą serdeczności i – co ważne dla mnie- z rewelacyjnym prowadzącym.
Po informacjach wprowadzających, nadszedł czas wejścia w pierwszy stan relaksacji. Oczywiście miałam obawy,że wszyscy uczestnicy będą swobodnie buszowac po bezdrożach podświadomości a ja jako jedyna niczego nie osiągnę..lecz tak się nie stało :) Nie wiedziałam do końca czego sie spodziewać i przyznam Wam się szczerze – przy pierwszym wejściu w stan alpha poczułam panikę :) Na szczęście głos naszego prowadzącego szybko “złapał mnie” i uspokoił. Potem było już tylko lepiej i lepiej :)
Oprócz technik, dość szeroko omawiana była rola przekonań, emocji, afirmacji – pod względem wychwytywania,rozpoznawania i zmieniania. Podświadomość bardzo jasno pokazała mi w jednym ćwiczeniu źródło przekonania, które hamowalo pewne moje działania.
Po zaprogramowaniu techniki kontroli zasypiania, mieliśmy chwilę na jej wyprobowanie …i przy liczbie 98 moja głowa poooleciala do przodu ;) <Dodam tylko,że w nocy postanowiłam wykonać ją przed snem i efekt był taki,że 100 i 99 jeszcze pamiętam,przy 98 i 97 już zastanawiałam się przy jakiej to ja liczbie byłam a pisząc 96 odczulam chęć,by położyć się na boku….i…obudziłam się rano :) bez przerwy w spaniu , co dla mnie jest ewenementem :) >
Dosc mocno zadziałała na mnie też technika lewitacji ręki i wzbudzania odczucia różnicy temperatur w obu dłoniach. Przyznam,że po otwarciu oczu,sprawdzałam nawet,czy aby na pewno gdzieś blisko lewej ręki nie szaleje wiatr :D
W tym dniu doswiadczylam pierwszy raz w życiu – jak to jest nie mieć żadnej myśli w głowie. Jak to jest siedzieć na ławce w parku i rzeczywiście być na tej ławce, nie w przeszłości i nie w przyszłości. Genialne!
Dzień drugi rozpoczął się na luzie, bardzo miłym gestem od organizatora, który przyniósł domowe ciasto; do tego kawka,herbata, rozmowy… atmosfera była już wręcz domowa :)
Kolejne techniki…
Totalnie ubawilam się przy zakładkach pamięci, była to dla mnie genialna zabawa – tym bardziej że przez cały okres nauki, stosowałam bardzo podobny sposób przyswajania materiału :)
Cudownie wytlumaczone zostało Zwierciadło umysłu. Jak dla mnie była to kwintesencja Prawa Przyciągania!
No i nadszedł czas na Laboratorium.. Labo i doradców – czyli dwa tematy, które krążą w necie jako główne “straszaki” jeśli chodzi o Metodę Silvy :)Wyobrażeń przed kursem miałam mnóstwo! Wiedziałam gdzie umieszczę Laboratorium, kto będzie doradcą i w ogóle… a tu..Niespodzianka :)
W trakcie relaksacji podczas wyobrazania miejsca pasywnego odpoczynku, przenosilam się za każdym razem do tego samego pięknego lasu…i tam również powstało moje laboratorium :) Opowiem Wam,bo jestem z niego naprawdę dumna :) otóż…wygląda jak chatka Hobbita, widać tylko wielkie drewniane okrągłe drzwi, reszta jest schowana w Ziemi, pokryta trawą i mchem. Dwa pomieszczenia, jedno całe drewniane, z dębowymi meblami,drugie sterylne i jasne.
A doradcy? Hehe. Cóż…kandydatów na męskiego doradcę miałam trzech :) Ukazał się jeden z nich – Promotor z którym pisałam pracę magisterską, wspaniały mądry facet. Ale tu mały zonk – wyszedł z papierosem w jednej ręce i butelką whisky w drugiej i był…No..raczej mocno wyluzowany :D
Niespodziankę natomiast sprawiła mi żeńska postać. Widząc najpierw włosy, pomyślałam że… to ja sama :) ale gdy cała postać się odsłoniła, ujrzalam… Malificent. Wiem już (i jest to niczym wielkie głośne “taa daaam “ od podświadomości) dlaczego właśnie ona :)
Oboje powiedzieli mi bardzo mądre zdania.
Nie ukrywam, że musiałam potem przez chwilkę “dojść do siebie “. To było naprawdę poruszające i wspaniale doświadczenie.
Po ostatniej przerwie i rozdaniu dyplomów, nadszedł czas na technikę pożegnalną – Promienie uzdrawiania i miłości. Nie jestem w stanie opisać, jak piękne było to zakończenie. Do tego stopnia, że naprawdę się wzruszyłam. Ostatnim akcentem kursu było odczytanie przez organizatora listu Alberta Einstein’a. Uwierzcie, był to taki mix emocji, że lepszego, piękniejszego zakończenia nie mogłam sobie wyobrazić.Muszę tu dodać coś niezwykle dla mnie istotnego.. Mianowicie – osoba prowadzącego. Miałam szczęście i zaszczyt poznać wspaniałego człowieka – Mariana Jeżewskiego. Dla mnie – ideał nauczyciela – facet który w sekundę zdobywa serce a do tego wzbudza ogromny szacunek. Ogrom wiedzy jaki zaprezentował, jest naprawdę niezwykły, co chwilę odnosił się do ciekawej literatury, do własnych doświadczeń i doświadczeń innych ludzi. Wszystko to było okraszone dużą dawką humoru ale również i refleksji. Nie stwarzal dystansu, był z nami cały czas, dla każdego znalazł chwilę na rozmowę, dobre słowo. Wiedziałam,że nie jesteśmy dla niego anonimowymi kursantami,ze zauważa i “widzi “ człowieka.Myślę że w tak poważnej sprawie, jaką jest praca z własną podświadomościa to ważne, by zaufać człowiekowi, który cię przez to prowadzi – a ja zaufałam mu w 100 procentach. Do tego stopnia, że chcę – jeśli tylko w ten weekend nie będę mieć żadnego grania – by poprowadził mnie przez kolejny kurs – Intuition. Mimo,że mogę go zrobić na miejscu, w Poznaniu, chcę mieć raz jeszcze możliwość pracować z Marianem. Czułam się bezpiecznie,czułam się zauważona, czułam wielki szacunek i sympatię.Kurs – w mojej opinii – to najlepszy sposób na poszerzenie wiedzy o PP. Wracając do Poznania wjechałam na autostradę, której moja (nigdy nie aktualizowana) nawigacja nie widziała. Co chwilę słyszałam “zjedź w prawo, za 800 metrow zawróć…I wtedy przyszło mi do głowy porównanie: Moje dążenie do celów w PP bez Silvy, było jak jazda po takiej autostradzie z gderliwym GPSem – niby jestem już na drodze, niby wiem dokąd jadę ale ciągle coś wprowadza zamęt. Silva wyłączył mojego GPSa i pokazał, że na tej drodze są drogowskazy i ja je widzę. Ta droga jest dobra.
Narzędzia są w rękach,teraz czas na praktykę..
To dla mnie bardzo osobiste ale chcę coś dodać. Jutro mam pewną rocznicę. Dokładnie rok temu zaczęły się moje problemy, zaczął się najgorszy i najczarniejszy okres mojego życia, które trzy miesiące później nieomal się przez to skończyło. Dla mnie to bardzo wymowne i symboliczne, że jutro – dokładnie rok później – będzie pierwszy dzień po kursie. Uważam, że nowe życie zaczęło się na dobre i teraz…No wiadomo.. Będzie tylko lepiej i lepiej :)
” If you can dream it, you can do it! „

Za ten post autor MagdaLooney otrzymał podziękowania – 7

 

przez eMka » 18 wrz 2016, o 22:09

Hej. Kurs meeega :) Na początku zastanawiałam się, czy uda się wejść w alfę. Po pierwszym pytaniu było wiadomo, jest alfa :D Pierwszego dnia w każdym ćwiczeniu czułam takie szarpnięcia, dziś już nie… w sumie nie wiem czemu :P Ogólnie w trakcie ćwiczeń były ciekawe doznania, np. w trakcie znieczulenia rękawiczkowego – zimna, zdrętwiała ręka :D A jeszcze przy samej alfie wyczulał się słuch, później ten stan mi się jeszcze utrzymywał i każde zamknięcie drzwi, rozmowy ludzi itp. były strasznie głośne. Wczoraj wieczorem, poza „pracą domową”, czyli kontrolą budzenia, wypróbowałam jeszcze jedną technikę – kontrola bólu głowy. To było niesamowite :D Wracałam autobusem do domu, weszłam w alfę, wypowiedziałam formułę, otwieram oczy i… od razu przeszło :D Przy dzisiejszych technikach odkryłam, że moje przeświadczenie co do mojego dominującego kanału sensorycznego jest chyba błędne. Wydawało mi się, że jestem wzrokowcem, a tu przy dzisiejszych technikach zaskoczenie – niewiele widzę w wyobraźni :O Jestem chyba kinestetykiem.. chociaż sama nie wiem… wyobrażenie laboratorium poszło gładko, ale ujrzenie doradców jak przez mgłę… w każdym razie jest Einstein i Anna Mucha :D Cieszę się z ukończenia kursu :)
„Niechby miał choć parę groszy
i w oczach ciepła dość,
i niechby nie był wśród ludzi najgorszy,
i niechby mnie kochał, kochał jak ja jego”

Za ten post autor eMka otrzymał podziękowania – 4

 

przez Maagdaa160 » 18 wrz 2016, o 21:11

To pora na mnie :D

Po pierwsze muszę przyznać, że kurs bardzo mi się podobał i mam zamiar zrobić kolejne :) Intuition jest w grudniu i już wiem, że tam będę :)
KAŻDY może się nauczyć wchodzenia w alfę. Prawdę mówiąc obawiałam się, że na mnie kurs nie zadziała, bo nigdy nie udało mi się do tej pory wejść w alfę świadomie, chociaż próbowałam wiele razy. Na kursie weszłam od razu za pierwszym razem, a przed chwilą próbowałam w domu sama i też wyszło :) Alfa jest cudownym stanem, jakby się siedziało wewnątrz własnej głowy i było przy tym bardzo zrelaksowanym. Mi osobiście kiwa się przy tym głowa i opada w dół, też tak macie? :D Zaznaczam, że nie przysypiam bo mam cały czas świadomość, ale to rozluźnienie powoduje, że opada mi głowa. Czy mógłby mi ktoś bardziej doświadczony powiedzieć czy to normalne, czy wchodzę za głęboko w alfę?

Pierwszy dzień to podstawowe techniki i m.in. technika budzenia się. Dostaliśmy zadanie domowe, żeby obudzić się o wybranej godzinie. Wybrałam specjalnie 6:57. Zwizualizowałam ekran mojego telefonu z tą godziną i poszłam spać. Rano się obudziłam zgadnijcie o której :D podniosłam telefon, a tam 6:57 :D w szoku byłam, że to działa aż tak dosłownie i dokładnie. Jutro chcę wstać o 7:07 :P

Drugi dzień kursu jest bardziej ciekawy i przede wszystkim programujemy na nim laboratorium :D Jak łatwo można się domyśleć, moi doradcy są inni niż sobie ich wcześniej wymyśliłam :D W sumie to zdziwiłam się, zwłaszcza widząc faceta. Oboje moich doradców mają twarze znanych z tv osób. W ogóle to muszę przyznać, ze tutaj też byłam bardzo zaskoczona. Podchodziłam trochę z rezerwą kiedy każdy mówił, że doradcy mogą być inni niż sam sobie ich świadomie wymyślisz. W końcu alfa czy nie alfa, ale to jednak mój mózg, więc jak to niby ma się coś pojawić znikąd samo nagle :D a jednak doradcy pojawili się spontanicznie zupełnie inni, niż myślałam :D I to jest piękne, bo pokazuje nam, że świadomie w stanie beta nie mamy dostępu do wszystkiego i niekoniecznie nasze świadome wybory zgadzają się z tymi podświadomymi. Tak przynajmniej ja to rozumiem :)

Jak mi się coś przypomni jeszcze to dopiszę :) Na razie muszę trochę ochłonąć, bo jestem bardzo podekscytowana. Teraz chcę ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć, bo szkoda zmarnować takie wspaniałe narzędzia jakie dostałam w ciągu ostatnich dwóch dni <3


Za ten post autor Maagdaa160 otrzymał podziękowania – 4

 

przez Karla » 18 wrz 2016, o 20:20

Witajcie :) zaraz po przyjeździe dzielę sie info nt. kursu :) Zaraz po zakonczeniu kursu są fajne uczucia radości, uczucie typu mogę wszystko , przyznam,że ciut inaczej bylo po warsztatach dupunktu. Teraz mam uczucia radości, życie jest fajne itp a po dwupunkcie tez byla radośc , pojawiala sie także wdzięcznośc za wszystko co mnie otacza- mogłam dziękowac i dziekować wszystkiemu dookoła i po przyjsciu do pracy zastanawiałam sie dlaczego inni nie sa w tej wdzięczności i czy ja w innej reality żyję czy co? :D Moja podświadomośc uwielbia kursy ( teraz to wiem) ja uwielbiam tą atmosferę po kursie i na nim kiedy czuję że moge latać , ta falę radości i poczucia że jesteśmy braćmi i siostrami :) Po kursie ma się ochotę ściskać wszystkich na ulicy – nie róbcie tego !
Kurs to dwa intensywne dni ( nie było czasu na zakupy buuu) ćwiczen wchodzenia a alfę , początkowo z pomocą instruktora a potem sami ..po pierwszym dniu lekkim zamęt , w drugim sie uklada :) Najlepsze są techniki – baardzo polubiłam zwierciadło – tylko moje ma czarne ramy bo ja lubie niebieski :)tak można tak ważne by czuć sie z tym wyborem dobrze ,laboratorium też jest super techiką – ja wymyśliłam sobie poważnych doradców anielicę i aniola a przyszedl kto inny – oboje są tak mega seksowni i imprezowicze , że nie wiem czy jutro labo zastanę jak wrocę :D Labo chce poszerzyć bo jak oglądamy na ekranie to trzeba biurko przesunąc – juz i tak musiałam wywalic wannę z podlogi – metraż za mały a kącik zdrowia i urody u mnie jest za drugimi drzwiami :)
Teraz jest fajnie by to utrzymalo sie należy ćwiczyć – po 2p przestalam troche i …nie jest łatwo wrocić do tego flow , wyginania ciala w róznych dziwnych pozach ( tak tego doświadczylam na 2p , ciało było mega elastyczne jak z gumy ) zatem idźcie na kursy jesli czujecie że nie możecie ruszyć ,że pp to innym dziala ,że 2p inym dziala itp itd .Acha na kursie schodzą blokady ( każdym) u mnie objawia się w ten sposob że piję dużo wody ( 1 . dzien ze 3 litry) nabieram głeboko powietrza w pluca ( to nie jest zamierzone – dzieje się ) czasem ziewam :)
P.s.Zabawna sprawa na pierwszym dniu instruktor powiedzial że jest podana zalecana literatura w książce ,ale nie pamięta strony , mnie przez myśl przemknęlo 125 ( bez otwierania jej) cóz pomylilam się o 2 strony :D i jeszcze przy wchodzeniu w alfę ktorąs godzinę pojawil sie lęk wtedy chcialam z niej ( z alfy) uciekać , wtedy stanąl przy mnie anioł i powiedzial ” nie bój sie ” :) . To tyle a muzyka Iglesiasa będzie mnie nękać przez dlugi czas hahaha .

Za ten post autor Karla otrzymał podziękowania – 4

 

przez Lubisia » 18 wrz 2016, o 15:07

Scarlett napisał(a):Aaa dodam jeszcze, że dzięki Laboratorium wyregulowałam sobie cykl miesiączkowy :lol:
Tam masz mieć taki kalendarz. I wchodzę do Laboratorium i w kalendarzu zaznaczam dzień w którym mam dostać okres i tak mam :D

Wczoraj o tym rozmawiałam z koleżanką. :D Mój cykl miesiączkowy jest regularny (chyba, że będę ingerować :D). Od czasów LO potrafiłam (nie znając żadnych technik; nie wiedząc, że jest coś takiego jak Prawo Przyciągania) przesuwać do przodu, bądź do tyłu miesiączkę. Po prostu pomyślałam sobie: ‚chcę mieć 2 dni wcześniej/4 dni później’ i tak też było. Z a w s z e. :D Wtedy nie potrafiłam wytłumaczyć, jak to możliwe, w sumie nie szukałam też odpowiedzi. Jeśli nie pasowała mi data, to zmieniałam ją i (teraz już wiem, że to było kluczowe) nie myślałam, że dostanę miesiączkę w tym dniu, w którym powinna pojawić się, tylko myślałam: fajnie, że dostanę ją np. 2 dni później i będę czuć się w 100% komfortowo podczas koncertu/meczu/wycieczki itd.

Skróciłam też długość trwania miesiączki (też zupełnie nieświadomie, ponad 10 lat temu). Pięć dni wydawało mi się stanowczo za dłuuugo i skróciłam do trzech i to było też na zasadzie: ‚fajnie byłoby mieć miesiączkę tylko trzy dni; chcę, aby trwała trzy dni’. :-)

przez Scarlett » 13 wrz 2016, o 20:31

Chciałabym dodać, że mi też niezmiernie miło kiedy ktoś stawia mnie przy takim gronie :sun
I jak tylko zobaczyłam ten post Lwiczki to zaraz pomyślałam o dodaniu czegoś od siebie ;)
Wielu z Was zna mnie jeszcze ze starego forum, gdzie trafiłam trochę ponad rok temu. I kto mnie pamięta z tamtego okresu ten może pamięta, że daleko mi było od punktu w którym teraz się znajduje. Wielu z Was było świadkiem mojego rozwoju. Tak, ROZWOJU. Musiałam przejść z punktu A do punktu B i nawet jeśli ktoś nie czuje się jeszcze w czymś pewnie, nie oznacza, że jest z nim do kitu, po prostu jest W DRODZE :sun I nie przerażajcie się tym, że to rok:D PP znam teoretycznie o wiele dłużej (od ok. 2011-2012, jakoś tak). Ale rozwalenie mojego Vortexu do fundamentów (w to już nie mam wątpliwości) nastąpiło dopiero w kwietniu tego roku a stało się to błyskawicznie! Dlatego absolutnie nie uważam, żeby istniało coś takiego jak „długa droga”. To po prostu zależy od nas samych, naszego nastawienia.
A co do wibracji… Sama Black pisała chyba wczoraj, że człowiek jest jak sinusoida i że to NORMALNE, że nie zawsze bąbelki szczęścia unoszą nas pod sufit :D
Jakieś tam chwilowe spadki nastroju wcale nie sprawiają, że wszystko szlag trafia. Musicie pamiętać, że praktycy PP nie skupiają się na tym, że dobre emocje pozwolą im coś uzyskać. Oni się czują dobrze sami dla siebie więc kiedy nastąpi jakiś spadek, nie myślą sobie „O Boże, teraz to już klops”, z czym też się spotykam jak ktoś do mnie pisze. Nieee :D Idą spać (hahaha Lwiczko, ja też mam tendencję w takich przypadkach do snu :lol: ), robię treningi (tutaj też ja) czy szereg innych czynności i nie myślą o tym, że te emocje mogą być do czegoś tam przydatne.
Ja np. w zeszłym tygodniu pierwszy raz użyłam Szafki Miłości z Laboratorium. Skoro jej użyłam to znaczy, że pojawiła się osoba, która mnie wkurzyła. A skoro mnie wkurzyła to znaczy, że dopuściłam do siebie jakąś dziwną energię. Otóż o pani, którą zamknęłam olukrowaną w różową posypkę miłości, wielokrotnie słyszałam różne historie, jaka to ona jest fałszywa, czepialska, wredna itp. Aż w końcu pod wpływem tych wiadomości, moja podświadomość musiała (tak, musiała!) zweryfikować te informacje, co skończyło się tak, że nieziemsko mnie wkurzyła i jak ochłonęłam to zamknęłam ją w szafce (teraz albo jej nie spotykam albo jest wyjątkowo uprzejma).
W CAŁYM CHAOSIE JEST KOSMOS. W CAŁYM NIEPORZĄDKU SEKRETNY PORZĄDEK.
Carl Gustav Jung

Za ten post autor Scarlett otrzymał podziękowania – 11

 

przez Lwiczka » 13 wrz 2016, o 20:02

Nie wiem, czy to tak do końca dobry wątek na ten post, ale zahacza trochę o Silvę, więc napiszę ;-)

Moi Drodzy :D Często dostaje maile, w których wspominacie, że chcielibyście być na takim poziomie, jak Black, Nicky, Scarlett czy też ja, ale póki co Wam daleko i niestety wiecie, że dużo pracy przed Wami. Ech!!!! To nie tak! Zawsze jest mi miło, ze jestem wliczana do tak szacownego grona jak te dziewczyny, ale jeśli chodzi o mnie samą, to na pewno nie mam jednostajnie wysokiej wibracji :D Czasem skaczę po skali jak szalona :/

Owszem, idzie mi coraz lepiej, wiem, że WIEM dogłębnie, jak działa PP i tak jak gdzieś wspominałam: alphowanie sprawia, że nawet jak mam spadek wibracyjny, jestem już wrzucana automatycznie z powrotem na wysokie emocje :sun Czyli ciągły, oszałamiający progres jest! Jednak bywa i tak, że mam spadek i z premedytację nie chcę wejść wyżej, taki rodzaj masochizmu :D Wolę się położyć (w środku dnia!) i uciec w sen, a przy tym jeszcze mówię: „Kochany Wszechświecie, niestety nie ogarniam tego Wymiaru. Moją intencją zatem jest teraz zasnąć na ok 100 lat, ewentualnie umrzeć przez sen, bo tak naprawdę, moja rola tutaj dobiegła końca. Czas przyznać, że nic nie potrafię” :D I wtedy zapadam w kamienny, odmóżdżający sen ;-) Nawet jak mam momenty przebudzenia, myślę: „Biorę za to całkowita odpowiedzialność, jestem stworzona do wiecznego snu i niskich wibracji” :mrgreen: Czyli same negatywne autosugestie, którym poddaje się „z przyjemnością” i które, o dziwo, nie są długofalowo szkodliwe.

Co ciekawe, wystarczy, że powiem sobie w takim momencie spadku: „Jestem absolutnie silna, magnetyczna i wspaniała” i od razu czuje się, jakby ktoś podłączył mnie do kontaktu. Od ręki mogę przenosić góry! Ale nawet mając świadomość, jak łatwo tym sterować, czasem celowo wybieram dół, bo to miło w sumie mieć zero energii, spać i nie odpowiadać za nic :D

Albo moje Laboratorium (wszystkich, których szlag już trafia, jak pisze o Labo, z góry przepraszam :D ), wiadomo schodzę tam każdego dnia, a po wyjściu jestem jak nowo narodzona :sun Przy okazji, może czas wspomnieć, kto jest moim Doradcą <3 Jest to Dajamanti, chłopak, który CAŁKOWICIE ogarnął wielowymiarowość Wszechświata, swego czasu dużo komentarzy pisał na Złotym Wieku Gai. Wspaniała, charyzmatyczna i pełna łagodności postać, wątpię, czy zamienię go na kogoś lepszego, bo wyższego poziomu już chyba nie ma….Jeżeli chcecie poczytać jego posty (warto, bardzo praktyczne porady!), to proszę http://www.slowa-madrosci.pl/li_5.html, Paweł Sołtysik zebrał je na swoim blogu :brawo Dajamanti już od dawna się nie udziela na forach, pewnie siedzi w 13 Wymiarze i doświadcza miliarda wspaniałych wrażeń, jednak udało mi się go zgarnąć jako pomoc dla siebie <3

No więc nawet mając tak wspaniałego Doradcę, Doradczynię (Blake Lively :D ) i magiczne Zwierzaki, miałam ze dwa razy tak, że schodząc do Labo wcale nie chciałam poprawy nastroju, tylko czułam wręcz chęć, by się na kimś wyżyć. Moje Laboratorium już dawno nie przypomina tego, co wymyśliłam na kursie, teraz mam tam m.in. stoliczek i wygodne kanapy, zawsze są różne smakołyki, a cały mój team po prostu tam sobie mieszka :D Więc gdy zeszłam niezadowolona w dół i zobaczyłam ten skład leżący na kanapach, stwierdziłam: „Nieeee, oni są tragiczni! Jak się tak zastanowić, to nic nie robią, pożytku zero, bo tylko piją herbatę i jedzą ciastka, w dodatku na mój koszt!” I wyszłam stamtąd, nie licząc nawet rytualnie do pięciu :D

Mimo takich niskowibracyjnych akcji, uważam się za osobę stabilną, więc please, nie piszcie mi, że macie wyrzuty sumienia, bo nie mieliście humoru przez dwa dni :* To nie ma w ogólnym rozrachunku znaczenia!

Na pociechę napiszę, że miewam nieraz takie poczucie własnej niedoskonałości (to ciemna strona ambicji, by ogarnąć 5 Wymiar ;-)), że moje cierpienia duchowe mogłyby natchnąć Dantego do stworzenia nowego, 10 Kręgu Piekielnego :D A przecież żyje i miewam się świetnie, więc skoro mi idzie, to Wam TYM BARDZIEJ powinno :przytul: Więcej łagodności i miłości dla samego siebie, a będzie wspaniale <3


Za ten post autor Lwiczka otrzymał podziękowania – 13

Opinie ze strony http://www.prawoprzyciagania.net/viewtopic.php?f=3&t=402&start=320

Zapraszamy